22 czerwca 2014 r. Triathlon w Radkowie – relacja

22 czerwca 2014 r. Triathlon w Radkowie – relacja

 IMG_0000050322 czerwca 2014 r. Triathlon w Radkowie – impreza z serii Garmina

Kochani, aby każdy z Was lepiej poczuł ducha zawodów zachęcam (przed przeczytaniem relacji) do obejrzenia filmu: https://www.youtube.com/watch?v=p2S8Hii_amo Pojawiam się po 6 minucie oraz przed 18!

A teraz już do rzeczy. Nie mogłam przepuścić takiej okazji do sprawdzenia się na dystansie ¼ iron men w moich ukochanych górach stołowych. Widziałam relacje z poprzedniego roku https://www.youtube.com/watch?v=TtZTau9NE_k (tego dnia byłam na maratonie gór stołowych, bo imprezy się pokrywały). Wszyscy pisali/mówili, że była bardzo ciężka trasa rowerowa, że to najtrudniejszy triathlon w Polsce.

Wiedziałam, czego mniej więcej się spodziewać, bo Maraton Gór Stołowych do lekkich nie należał.

Ale brałam też poprawkę na to, że ludzie lubią przesadzać i narzekać, by potem powiedzieć, że prawie wcale się nie zmęczyli.

Jak zawsze, przed każdą wyprawą na zawody, jakoś tydzień przed startem zorientowałam się, że to JUŻ w TEN weekend. Oczywiście jak zawsze nie miałam nawet noclegu. Zresztą na zawody i tak dopisałam się błagając organizatorów o to by wcisnęli mnie za kogoś kto może nie dojedzie. Okazało się jeszcze, że to przecież długi weekend, więc z noclegiem może być różnie. Podzwoniłam po paru lokalizacjach. W niektórych nie było już miejsc, niektóre były daleko od startu, aż udało mi się dodzwonić do jednego miejsca, gdzie okazało się bezproblemowo z miejscem. Choć zawsze jak wyjeżdżam sama spotykają mnie dość ciekawe rzeczy i tak tutaj miałam taką konwersację:

JA – Witam, czy są jeszcze wolne pokoje na długi weekend?

Pan – są.

– Super. Poproszę do niedzieli.

– Na ile osób?

– Na jedną?

– Ale za kawalera trzeba dopłacić 100 zł.

– Słucham?!

– No tak, wie Pani jak teraz ciężko o rozsądnego faceta?!

– aaaale ja nie chce!

– No trudno. Mogę dać pani telewizor….

To samo miało miejsce w centrum handlowym w Kłodzku, gdzie szukałam odżywek na wyścig. Podchodzę do jakiegoś przystojniaka i pytam gdzie jest sklep sportowy, bo widziałam, że ma odżywki w ręku, których właśnieszukałam na jutro, a on zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głowy (ok miałam na sobie szarą bluzę z myszka miki, za szerokie granatowe spodnie i białe lordsy) i pyta „szukasz ciuchów czy… odżywek?”

Taaaaa… IMG_00000491

Później jadę rowerem by objechać trasę i jakiś młody mężczyzna pyta mnie czy jadę objechać trasę. Odpowiadam, że tak to stwierdził, że siędomnie dołączy. ‎Rozmawiamy chwilę i pyta mnie z kim przyjechałam.Odpowiadam, że z nikim. Mija chwila, a on pyta ponownie, no ok, ale z kim przyjechałaś tutaj? Znów odpowiadam, że sama. A on z niedowierzaniem mówi „przyjechałaś tutaj, sama, z Łodzi. Na triathlon?!”

Po takich pytaniach sama zaczynam się zastanawiać czy mam równo pod sufitem…

Nadmienię, że jestem świadoma, że triathlon uprawia około 95%-98%mężczyzn. Pozostałe 2-5% to panie. Dlatego też nie powinno dziwić zdziwienie mężczyzn, gdy o coś pytam. ‎A mimo wszystko nadal mnie to bawi.

Dzień przed moim dystansem był aquathlon dla dzieci, czyli pływanie plus bieg. Wszystko było gotowe na jutrzejszy wyścig. Deszcz padał. Było zimno. Wiał wiatr. Zawodnicy z całej Polski (i nie tylko) przybywali. Coraz lepszymi furami (bmw, jaguary etc.) z jeszcze lepszym sprzętem (spec, trek etc.). Cóż za kolarki!!! Wczoraj spotkałam nawet jedna Zawodniczkę, która miała biały, piękny rower, choć nie zauważyłam marki z daleka. W powietrzu czuło się ducha rywalizacji.

 IMG_00000499Martwiłam się czy sprzęt da radę na bardzo ciężkich podjazdach. Dwie pętle rowerowe to podjazd przed ponad 9 km drogą Radków – Karłów – cały czas pod górkę, a z powrotem bardzo trudne techniczne zjazdy! Nie wiedziałam, też jak po takich dwóch kółkach poradzę sobie na trasie biegowej, gdzie organizatorzy przygotowali dwie pętle. W pierwszą stronę cały czas lekko pod górkę, by na koniec zrobić dość mocny podbieg i tak dwa razy! Miałam nadzieję, że zmieszczę się z limicie czasowym. 4 h i 30 min. Co nie jest takie proste. Pływanie. Potem trasa kolarska, którą podjeżdża się około 40 min, a zjeżdża około 20, bo trzeba hamować, by nie spaść w przepaść. I tak dwa razy! Pływanie zajmie z 20 min, a bieg po takim wysiłku z godzinę minimum. A trzeba się jeszcze przebierać. Lekko nie będzie.

Miałam nadzieję, że zasłużę na ten medal.

W dzień wyścigu poznałam w boksie startowym uroczych Panów, jednemu nawet zapięłam piankę. On mnie również. Potem z innym Panem rozmawialiśmy o starcie. Jakaś Pani zrobiła ze mną wywiad pytając dociekliwie „jak się czuję?” Swoją drogą, jak niby miałam się czuć?

Start był z wody, więc wszyscy pluskaliśmy się przed startem. Zaczęło robić się tłoczno, więc śmiałam się, że chciałabym wyjść z wody ze wszystkimi zębami.

Odliczanie i start. 1,5 okrążenia w wodzie. Omijam boje i wybiegam z wody, nawet jakoś w środku stawki. Zrzucam piankę. Zakładam przeciwdeszczówkę, bo zbierało się na deszcz i dyla na rower. Pierwszy poważny pojazd pojawił się już po wyjściu z bosku, jakoś dałam radę. Jadę dalej. Mijam moją kwaterę. Wynajmujący macha mi mówiąc, że będzie trzymał za mnie kciuki. I tutaj zaczyna się podjazd na 9 km! Cóż z tego, że wyprzedziłam ludzi w wodzie, jak tutaj rower ma największe znaczenie i zacni kolaże wyprzedzają mnie tak, że ledwo zdążę ich obczaić. Cześć osób wyprzedzam na tym ciężkim podjeździe. Ale na zjazdach, choć mam więcej odwagi by puścić długą bez hamulców to i tak odważniejsi i bardziej doświadczenie wyprzedzają mnie nie miłosiernie. Zaczyna padać, asfalt jest śliski. Strażacy na trasie krzyczą by zwalniać i uważać. I tak przez dwa kółka. Co kogoś zrobię na podjeździe to na zjeździe mnie wyprzeda. Życie.

IMG_00000484Dojeżdżam do końca trasy, kibice biją brawo, odkładam rower w strefie zmian, w której mam wrażenie, że są już wszystkie rowery, damn! Oczywiście tak odkładam rower, że robię sobie po raz pierwszy w życiu siniaka na palcu! Boli! Ale biegnę! Lekko pod górkę, wyprzedzam tych co idą. Podbiegam małymi kroczkami tych co idą pod górkę, biorę wodę i dyla z powrotem, i tak dwa razy. Ktoś z biegnących przybija mi piątkę, jakiś Pan macha i życzy powodzenia! Cóż za cudowna atmosfera, na chwile wyszło słońce! Na koniec podbieg na metę! 3 h 30 min. Godzinę przed końcem limitu! Czuję się świetnie! Było cudownie!

Mam nadzieję, że za rok też tu przyjadę, poprawię wynik i do tego czasu nauczę się lepiej jeździć na rowerze!

Anna Otocka