Gdy wataha wzywa, czyli podwójny debiut Szakala…

Gdy wataha wzywa, czyli podwójny debiut Szakala…

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Szakalach, nie pomyślałbym nawet, że dnia 20 października 2019 roku przyjdzie mi przeżyć jeden z najpiękniejszych sportowych dni w życiu oraz zadebiutować tutaj w podwójnej roli – biegacza oraz organizatora. Zacznijmy jednak od początku…

Półmaraton Szakala – legendarna impreza biegowa na terenie najpiękniejszego i największego miejskiego parku w Europie – Lasu Łagiewnickiego. Bardzo wymagająca trasa z wieloma stromymi podbiegami oraz wąwozami (tzw. parowami Szakala), która co roku przyciąga do Łodzi setki zawodników nie tylko z najbliższej okolicy. Tym razem dla wielu motywacja do współzawodnictwa mogła być jeszcze większa – jubileuszowa, dziesiąta już edycja. Wielu może zapytać: kiedy to minęło? Niektórzy mogli przekonać się o tym osobiście, ponieważ trzech zawodników uczestniczyło we wszystkich dziesięciu edycjach. Dla nich właśnie przygotowane zostały specjalne koszulki „Weterana Półmaratonu Szakala” na pamiątkę tego zacnego wyczynu.

szakal1

Z racji terminu imprezy, który zawsze obejmował drugą połowę października, co roku biegacze zmagać się musieli z różnorodnymi warunkami pogodowymi. Bywało już oczywiście słońce, wiatr, deszcz, ale też i „edycja zimowa” z grubą pokrywą śnieżną. Przepiękna słoneczna pogoda, tzw. złota polska jesień. W takich malowniczych warunkach natomiast przypadło zmierzyć się ośmiuset zawodnikom z wymagającą trasą liczącą ponad 21 kilometrów w tym roku. Wśród nich znalazłem się również ja – absolutny debiutant, jeśli chodzi o biegi po lasach i przy okazji tak dużą odległość. Dzięki temu, że mogłem uczestniczyć także w przygotowaniach do tej imprezy, sam przekonałem się jak dużo pracy musi włożyć organizator w zapewnienie tak wielu osobom komfortowych warunków już od samego przyjazdu na miejsce startu, aż po sam szczęśliwy powrót do domu. A start – jak co roku – podzielony został na tzw. fale. W samo południe pobiegły kobiety, a potem dwie grupy mężczyzn w odstępach dziesięciu minut. Takie rozłożenie sił zapewniło równowagę oraz komfort dla wszystkich biegaczy. Sam pobiegłem w pierwszej fali panów i mogę powiedzieć, że każda z ekip znakujących trasę wykonała pierwszorzędną robotę – ani razu nie miałem wątpliwości, którą ścieżkę wybrać i gdzie nogi mają ponieść dalej. Dzięki strzałkom, a przede wszystkim jasnym komunikatom kilometrowym niewątpliwie łatwiej było mi też rozłożyć siły na dalszą część trasy.

Kto natomiast rozłożył siły najlepiej? Oczywiście zwycięzcy! Podczas nagłej nieobecności faworyta – Tomasza Osmulskiego, szakalowy półmaraton najszybciej pokonał bełchatowianin Tomasz Owczarek z czasem netto 1:19:38. Tuż za nim zameldował się na mecie nasz biegowy Król Szakali – Maurycy Oleksiewicz z czasem 1:21:28, który wygrał z kolei klasyfikację mieszkańców Bałut. Podium uzupełnił zawodnik drużyny Beauty Sport – Maciej Frankowski (1:23:05) z Konstantynowa Łódzkiego. Wśród pań zwyciężyła natomiast drugi rok z rzędu Marta Bukowska z Tomaszowa Mazowieckiego reprezentująca Morenę Czołową z czasem 1:36:44. Dalej znalazły się łodzianki. Na drugim miejscu Dominika Wiecha z UKS Orientuś Łódź (1:38:39), a na trzecim – zawodniczka drużyny Dzik Komando, Agata Tamborska. W klasyfikacji drużynowej zwyciężyła Morena Czołowa, przed charytatywną ekipą Razem Dla Michalinki 1 oraz Accenture Runners Club. Tyle jeśli chodzi o kronikarski obowiązek w telegraficznym skrócie.

szakal2

Co mogę powiedzieć o swoim wyniku? Czas 2:01 uważam za bardzo optymistyczny debiut na tak wymagającej trasie i z dużą szansą na poprawę w przyszłości. Jeszcze pół roku temu nie pomyślałbym, że pobiegnę coś więcej niż 5 kilometrów naraz. Dziś mogę cieszyć się z osiągnięcia, za który uważam przebiegnięcie dwóch półmaratonów w jednym tygodniu.

Wynik to jednak sprawa drugorzędna w tym przypadku. Najważniejsze dla mnie jest to, że dzięki uczestniczeniu w jubileuszowym X Półmaratonie Szakala Dookoła Lasu Łagiewnickiego po raz pierwszy w podwójnej roli, mogłem poczuć zupełnie coś nowego. Jeszcze większe poczucie więzi z moim ukochanym klubem, braterstwo z innymi członkami watahy, smak gorączkowych przygotowań do tego wydarzenia, osobiste trudy wymagającej trasy, ale też i satysfakcję z wyniku własnego, drużyny i wreszcie z tego, co udało się wspólnie osiągnąć organizacyjnie.

szakal3

Ten dzień bez wątpienia na długo pozostanie w mojej pamięci, a ta relacja niech będzie hołdem i podziękowaniem złożonym całej ekipie Szakali oraz ich Przyjaciołom za poświęcony czas i włożone w przygotowania serce. Tak, aby najpiękniejszy łódzki bieg pozostał w pamięci nie tylko mojej, ale też wszystkich innych uczestników na cały następny rok, dokładnie do kolejnej edycji… czego życzę sobie i Wam drodzy Szakale!