HerbalifeTriathlon Gdynia – relacja Ani Otockiej

HerbalifeTriathlon Gdynia – relacja Ani Otockiej

HerbalifeTriathlon2013-08-11Gdynia_sm_0144Tak więc oficjalnie jestem hardcorem!!!

Ale tak poważnie. To wiecie. Ja sobie zdawałam sprawę z tego że będzie hardcore. Ale jednak nie byłam do końca świadoma jaki to hardcore będzie… Tak jak dziecko, które dopóki nie spróbuje, nie dotknie, to się nie dowie. Pomimo iż byłam na weselu potem nie przespałam całej nocy. Potem tylko z 6 h przespałam a mimo to o 8 byłam już pod boksem z moim rowerem sprawdzić czy wszystko ok i czy jest ready!!! Potem już tylko założyć piankę…

Jak mówiłam ludziom że jeszcze nigdy nie miałam na sobie pianki i w ogóle to robili wielkie oczy i mówiliWeź idź lepiej i cos sprawdź. Ale myślę sobie – po co mam się stresować. I tak już startuje. Więc po co stres przed? Dobra oliwka. Chip pod piankę – na kostkę i zamoczenie próbne! Nie jest dobrze. Jak się zanurzyłam to dostałam szoku termicznego z zimna!!! Dobra – wdech, wydech Otocka! Jeszcze raz!  I tak po 20 min już jakoś było… I skończyła się rozgrzewka – trzeba iść na start. Ostatnie przypomnienia z której strony się omija boje, że statek trzeba opłynąć i powrót korytarzem z żółtych boi. Nooo taaa. Ustawiłam się, odliczyli. Patrzę po lewo – Karolak. Jest dobrze! Jak ten pasibrzuch da rade to i ja!!!

3 2 1 start!!! No i długa do wody. Biegnę, potem już płynę. Najpierw kraulem ale nie widzę gdzie płynę, to trochę żabką, zmęczyłam się to już znów żabka, ktoś mnie kopie, ktoś mnie podtapia – taaaaa jest wesoło… Ale po chwili statek coraz większy. Omijam go. Płynę dalej już finish! Wybiegając z wody już rozpinam i zdejmuje piankę! By nie mieć piachu strażacy polewali nas wodą… Fajowo było tylko ten podbieg do roweru taki długi! Ale tata dał mi powerradea! Wziął czepek i okularki! Biegnę po rower! Ściągam ciuchy! Ubieram się. A tutaj proszę. W strefie zamkniętej tylko dla zawodników Maciek robi mi foty.

No dobra. Ubrałam się w kask, rękawiczki, przypięłam nr startowy na tyłek -zgodnie z regulaminem -zapięłam kask! Ważne bo by mnie zdyskwalifikowali. Zdjęłam rower ze stojaka i biegnę na trasę. Wsiadam i jadę. Dobra pierwsze kolko. Potem tylko dwa. Strasznie wiało więc nie dało się jechać w jedna stronę. Nawet zawodnicy jak mnie mijali w ramach „small talku” zagadywali „ale wieje”. Potem jadę dalej patrzę jakiś koleś ma na nr startowym napis borys. Myślę sobie – co to za szycha że ma imienny nr?! Ja mam tylko nr! I doszłam do wniosku że to Szyc! Myślę sobie co tak wolno jedzie? To biorę go z lewej i krzyczę dawaj, dawaj!. On się uśmiecha. I mówi dzięki. A potem 10 km dalej mnie wyprzedza z szyderczym uśmiechem. Hahahaha wesoło było. Widziałam Karolaka jak ciął na swoim bajku! Super było!!! Kólka były trzy więc miałam żywy doping od mamy, taty, Ewy, Kate, Maćka i Ani :) Co jest mega rozczulające jak krzyczą: Anka daaaawaj jedziesz ciśnij!!!

Cudowne uczucie. Na koniec to już tylko liczyłam kilometry: 15. 10. 5. 2… Zsiadam. Ktoś z obsługi krzyczy ej Łodz niezły czas. Hahaha dzień wcześniej jak próbowałam obczaić co i jak i gdzie to się zgadałam że cala obsługa jest z Łodzi więc mieliśmy pakt, że będą mi kibicować. Organizują maraton w lodzi i kojarzyli moich szakali więc już nie byłam taka obca. Na koniec po tri zrobiłam sobie z nimi fotkę :)

No dobra. Ale teraz wieszam rower przebieram się i biegnę. Aż 4 kółka! Ech, jeszcze po rowerze się tak śmiesznie biegnie. Ale pomału, po km zbliżałam się bliżej końca. Na ostatnim postanowiłam pocisnąć i wzięłam z 20 facetów na ostatnich metrach :) Na finishu wszyscy piszczeli: Dawaj! Ale finish! Strasznie przyjemne uczucie. Na mecie dostałam piękny pamiątkowy medal! Okazało się potem że grubo za mną był Karolak choć na rowerze mnie zrobił i z opowiadań Kasi wiem też, że Kraśko był za mną. :)

Powiem tak. Po pierwsze nawet się strasznie nie zmęczyłam. Wszyscy mnie tak straszyli. Mówili że dlaczego zaczynam od halfiron, a nie od sprintu. Ale ja po samym maratonie jestem bardziej zdewastowana! Serio! Bolą mnie wtedy nogi. Nie mogę aż chodzić po schodach, a teraz w sumie nic mnie nie boli. Jestem zmęczona ale mało spalam ostatnio. Jechałam też zapobiegawczo rowerem bo mi mówili że muszę jeszcze przebiec więc mam się nie styrać na rowerze bo mięśnie mogą mi nie pozwolić na bieg potem.

Ogólnie jestem zachwycona atmosferą. Gdynia też dodaje klimatu bo przecież nawet kibicujący rodzice czy znajomi mają co robić podczas kolek np lody pizza etc i się nie nudzą. Można przy okazji skorzystać i pozwiedzać trójmiasto lub miło przed i po tri spędzić czas. Fajni ludzie, sympatyczni. Tak samo jak ja zakręceni. Myślę że moi znajomi którzy mi kibicują też nie myślą że jestem wariatka. Albo przynajmniej widza że wariatów jest duuużo więcej :)

Na pewno chcę  tu przyjechać za rok. Lepiej się przygotować. Wyspać! I zostać dłużej! Ale to nie zapomniane wrażenie. Ogromna satysfakcja. Super uczucie!!! Nie na co dzień pływasz po otwartym morzu, jeździsz rowerem głównymi ulicami zamkniętymi od ruchu. Super sprawa!!! Było bosko!!! Choć już teraz schodząc ze schodów trochę czuję nogi ale co tam!!! :*

Mój wynik: 6:37

Ania Otocka