III Sztafetowy Maraton Szakala – relacja (nie)obiektywna

III Sztafetowy Maraton Szakala – relacja (nie)obiektywna

1005426_658630114165879_1933115350_n14 lipca 2013 r. łódzkie Szakale podjęły się zorganizowania trzeciej edycji Sztafetowego Maratonu Szakala. Teoretycznie, jako iż byłem jednym z organizatorów nie powinienem pisać tych słów, bowiem można by zarzucić mi brak obiektywizmu, ale to tylko teoria. Byłem również jednym z uczestników toteż śmiało mogę przelać kilka słów na papier (Word-owski) i wytknąć trochę uchybień organizatorom :)

Sobota poprzedzająca bieg nie nastrajała optymizmem. Ciągle padało, a ja zastanawiałem się jak przeszło 200 osób wytrzyma w taką pogodę. Całe szczęście niedzielny poranek przywitał nas iście piknikową pogodą – zamówioną oczywiście specjalnie na bieg.

Z samego rana organizacyjna krzątanina. Czasu niewiele, a trzeba przygotować numery startowe, wydać pakiety drużynom, oznaczyć trasę, przygotować strefę startu i zmian. Na ustaloną w regulaminie godzinę startu wszystko było gotowe i można było rozpocząć odliczanie.

Frekwencja dopisała. W dniu startu odnotowaliśmy 32 drużyny z Łodzi i okolic – czyli o dziesięć więcej niż w ubiegłorocznej edycji. Bieg rozgrywany był systemem 7 uczestników x 6 x 1000 metrów, co oznacza, że zawodnicy sztafety musieli przebiec kilometrową pętlę, a po jej ukończeniu przez każdego z zawodników pokonywali ją ponownie w tej samej kolejności. Trasa wytyczona została dookoła środkowego stawu w Arturówku i mierzyła dokładnie 1024 m.

Wśród startujących można było spotkać wiele znajomych twarzy z lokalnych imprez biegowych. Spotkać można było również uczestnika igrzysk olimpijskich z Aten i Pekinu – Piotra Kędzie oraz medalistę mistrzostw Polski w biegach na średnich dystansach – Tomasza Osmulskiego, co zapowiadało, że tegoroczna edycja będzie na naprawdę wysokim poziomie. I tak też się stało.

O 10:30 pierwszych 32 zawodników ruszyło na trasę. Na prowadzenie szybko wysunęła się drużynaBiegampolodzi.pl TEAM, która mając blisko 2 minutową „bezpieczną” przewagę nad drugim zespołem utrzymała ją do końca. Mocne składy jaki wystawiły obie ekipy nie pozostawiały cienia wątpliwości – nieosiągalna dotychczas bariera 2 godzin i 30 minut na pewno zostanie złamana! Ostatni zawodnik Biegampolodzi.pl TEAM przekroczył linię mety po 2 godzinach 23 minutach i 48 sekundach. Na drugim miejscu uplasowała się drużyna BabelSport S.L Salos-Wodna (2:26:39), a na trzecim ekipa Szybkie i Bestie (2:32:02).

Większą dawkę emocji odczuły kolejne trzy zespoły: Krwinka, Bieging Team Zelów oraz Korona Pabianice 1. Niewielka różnica pomiędzy poszczególnymi drużynami spowodowała, że zawodnicy ramię w ramię musieli walczyć do samego końca. Ostatecznie najszybszą spośród trzech powyższych drużyn okazała się drużyna Krwinka (2:34:10) natomiast ex aequo na piątym miejscu stanęły Bieging Team Zelów oraz Korona Pabianice 1 (2:34:40).

W tym roku przygotowaliśmy dla uczestników niespodziankę – szczegółowy pomiar nie tylko wszystkich drużyn, ale również i zawodników, dzięki czemu można zestawić swoje wyniki z poszczególnych okrążeń (a uściślając – zrobił to Tomek, dla którego należą się gromkie brawa! :)). I tak dla przykładu moje 3:35, 3:36, 3:40, 3:38, 3:41, 3:41 dały średni czas 3:38 i 51 lokatę w klasyfikacji generalnej. Nie tak źle, jak na ostatnio niewiele biegającego Szakala.

Najszybszy w klasyfikacji indywidualnej był Tomasz Osmulski (9/D), którego średni czas na kilometr wyniósł 2:56(!). Niewiele brakowało, by szybszy był.. Tomasz Osmulski (9/A), którego średni czas wyniósł 2:57(!) :). Wśród kobiet niedoścignioną była Zuzanna Mokros – 3:41.

Dla zwycięskich pierwszych szczęściu drużyn przygotowane zostały puchary z nagrodami od sponsora biegu – firmę ROSSMANN.  Jednak przed wręczeniem pucharów dla najszybszych, każda drużyna otrzymała pamiątkowy dyplom oprawiony w antyramę. Wśród uczestników rozlosowaliśmy pakiety z kosmetykami, a także dla jednej drużyny – prezent od organizatora Bitwy o Łódź – pakiet startowy na Biegową Bitwę o Łódź, która odbędzie się 27 lipca 2013 r. Całości dopełniło grupowe zdjęcie zawodników, którzy dotrwali do końca.

Podczas Sztafety czuć było ducha sportowej rywalizacji, jednak sama rywalizacja nie była najważniejsza (przynajmniej dla mnie). Pomimo rywalizacji na trasie, poza nią wszyscy dobrze się bawili. Dało się wyczuć niesamowitą atmosferę jaką stworzyli uczestnicy – dopingujący i zagrzewający do walki kibice, integrację klubów i drużyn. Dla mnie – jednego z szakalowych organizatorów– miód na serce i największa nagroda, dzięki której oświadczenie „nigdy więcej nie wezmę się za organizację biegu” przechodzi równie szybko jak pomaratońskie „nigdy już nie pobiegnę maratonu”.

Z biegowymi pozdrowieniami
Szymon Drab