„Co to był za bieg, co za tempo, co za katastrofa. Wyszło 2.59.15, czyli czas, za który wielu daloby się pokroić. I do tego trzecie miejsce w kategii M40, czego też wielu by zazdrościło (miejsca, a nie podeszłego wieku). Ale mogło być dużo lepiej, a zadecydował wiatr.
Trasa ciekawa, zróznicowana, kilometry oznaczone bardzo dobrze. Pierwsze 14 km szeroką drogą wzdluż plaży, wiało, ale do zniesienia. Potem do 30 km. przez przedmieścia, z zakrętami i licznymi, ale lekkimi górkami. Czasami podwiewało, zwłaszcza na pasie startowym starego lotniska, ale na dość krótkich odcinkach, więc dało się znieść. Do 30 km. trzymałem równe tempo 4.06-4.07 min/km, nawet z tendencją do lekkiego przyspieszenia. Ale na 30 km. wbiegliśmy znów na nadmorską promenadę. Najpierw 2-3 km z wiatrem, więc tempo trzymalem, a potem nawrót i silny wiatr prosto w gębę. A ja wzdłuż morza, bez żadnych osłon od wiatru ruszyłem na te 9 km do mety. Przez pierwsze 2 km jeszcze walczyłem o tempo, ale kosztowało mnie to zbyt dużo, a wiatr po prostu stawiał w miejscu. Potem było coraz gorzej, ostatnie 2 km. po ok. 5.00/km, a oczywiście wiało ciągle. Najlepsze jest to, że dwie godziny później podczas dekoracji flagi smętnie zwisały – huragan ustał. Fajnie było? I tak fajnie.”
Maciej Rakowski