Listy do Kolumbii cz. III – „Szakale u stóp lodowca”

Listy do Kolumbii cz. III – „Szakale u stóp lodowca”

kolumbia3bAccenture Medellin Marathon Expedition wzniosła się dziś na wysoki poziom. Zbliżyliśmy się bowiem do 4.000 m.n.p.m. Nie było niestety możliwości, by wkroczyć do parku narodowego El Cocuy, bowiem został zamknięty. Po prostu miejscowi nie wpuszczają turystów, gdyż kilka miesięcy temu grupa Amerykanów, grając w piłkę na lodowcu, zbezcześciła święte miejsca potomków Inków. Podobno jeszcze w tym miesiącu park zostanie otwarty (sam prezydent obiecał), więc okazało się, że przybyliśmy nieco za wcześnie.

Pozostał nam trekking u podnóża najwyższych partii Sierra Nevada del El Cocuy. Zresztą pogoda nie pozwoliłaby na więcej – od rana zanosiło się na deszcz i faktycznie nie udało się go nam uniknąć. Na wyprawę wyruszyliśmy z bardzo sympatycznym przewodnikiem, oczywiście – tylko hiszpańskojęzycznym, jak szprotki stłoczeni w jeepie (bo przecież jeden pojazd wynajmuje się znacznie taniej niż dwa).

Na pierwszy spacer wyruszyliśmy w zacinającym deszczu, a naszym celem było jezioro na wysokości ok. 3950 m.n.p.m. Po drodze – piękna roślinność, jakże inna od karpackiej. Całą drogę przebył z nami sympatyczny psiak. Gdy pod koniec robiliśmy grupowe zdjęcie z użyciem samowyzwalacza, zaciekawiony podbiegł do ustawionego na kamieniu aparatu i wsadził łeb w kadr. Na dodatek nikogo z nas nie zasłonił.

kolumbia3e kolumbia3a

Kilkanaście kilometrów dalej zaliczyliśmy drugą wycieczkę. Tym razem już nie padało, świeciło nawet słońce, ale najwyższych gór nie udało nam się zobaczyć, nawet gdy przejeżdżaliśmy przez punkt widokowy Mirador – szczyty tonęły w gęstych, ciemnych chmurach. Dopiero na końcu spaceru czekała na nas nagroda. Ujrzeliśmy w dali kolumbijski lodowiec, z białą ostrą piramidą Pan de Azucar i sterczącą przed nim ciemną pionową skałą – Pulpito del Diablo.

Głodni dotarliśmy do hotelu. Tam okazało się, że mogą przygotować dla nas kolację. W sumie nie mieliśmy wyboru i zgodziliśmy się, nawet nie pytając, co dostaniemy. Po godzinie czekała na nas niespodzianka – pyszna ryba, ze wspaniałymi dodatkami i do tego prawdziwa lemoniada. Wszystko niezbyt drogo (za równowartość 17 zł.).
Pora spać. Rano ruszamy w stronę morza, a wydostanie się stąd nie będzie łatwym zadaniem.

Więcej zdjęć >TUTAJ<

kolumbia3d kolumbia3ckolumbia3f