LISTY SZAKALI Z JAWY – 2 ACCENTURE JAVA MARATHON EXPEDITION

LISTY SZAKALI Z JAWY – 2 ACCENTURE JAVA MARATHON EXPEDITION

 jawa1 220LISTY SZAKALI Z JAWY – 2
ACCENTURE JAVA MARATHON EXPEDITION

Liczyli, że zbudowany kilka lat wcześniej betonowy schron ich ocali. Miał jednak zapewnić ochronę przed popiołem i gradem kamieni, a tym razem zagrożenie stanowiła rzeka lawy. Gdy grubą warstwą przykryła schron, szukający ratunku dwaj mężczyźni po prostu się upiekli. Ich ciała zaleziono dopiero po dłuższym czasie.

Rok 2006 okazał się być tragiczny dla ludzi żyjących na stokach położonego koło Jogjakarty wulkanu Merapi. Trzęsienie ziemi sprawiło, że na szczycie osunął się jawa1 199grunt i tym razem lawa popłynęła w stronę siedzib ludzkich. Dziś turystom pokazywane są pamiątki wydarzeń sprzed zaledwie ośmiu lat: stopione naczynia i obudowy komputerów, spopielona odzież i szkielety zwierząt. Podczas przejażdżki jeepami po stokach wulkanu mogliśmy podziwiać niszczycielską moc natury.

Podczas tego samego trzęsienia ziemi w regionie zginęło 6 tysięcy osób. W gruzy obróciły się budowle świątynnego kompleksu Prambanan, który odwiedziliśmy po południu. Na szczęście większość budowli udało się odbudować i turyści mogą je podziwiać. W centrum wznoszą się trzy strzeliste świątynie głównych bóstw hinduizmu, a otaczają je podobne, mniejsze iglice. Znów podziwialiśmy tysiącletnie płaskorzeźby i zastanawialiśmy się, które wytrzymały próbę czasu, a które odtworzono.

jawa1 350Z Prambananu naszym buszem ruszyliśmy w stronę wulkanu Bromo. Po Jawie nie podróżuje się szybko, więc czekała nas kilkunastogodzinna wyprawa. Nocleg wypadł w jakimś górskim hoteliku, z nocną panoramą niżej położonego miasteczka. W tym samym miejscu zaliczyliśmy również biegowy rozruch. Dopiero w tym momencie uświadomiliśmy sobie, na co się porywamy. Podbiegi były tak ostre, że czterokilometrowy trucht był poważnym wyzwaniem. Po śniadaniu wizyta w małej świątyni, koło której przebiegaliśmy. Na pierwszy rzut oka niepozorna, okazała się być tysiącletnią piramidą, przypominającą osiągnięcia architektoniczne Majów. U jej podnóża rzeźby, wyraźnie odmienne od tych Barabuduru i Prambananu, a u stóp piramidy kamienne stoły w kształcie żółwi. Stoły do składania ofiar? Z ludzi?

Podróż pod Bromo stanowiła kolejne spotkanie Szakali z kuchnią Indonezji. Nie dla nas eleganckie restauracje, my jadamy w warungach, czyli przydrożnych barach. Tym razem obraz miał wyraźnie egzotyczny posmak. Pod płachtą namiotu zasiedliśmy na matach, przy niskich stoliczkach. Do jedzenia chuda mała kaczka smażona na naszych oczach, ryż do jedzenia palcami i – jak wszędzie – różne ostre sosy.

U stóp wulkanu okazało się, że szakalowe myślenie nie znajduje się najwyższym etapie rozwoju. Nie zarezerwowaliśmy noclegów, a szybko usłyszeliśmy, że biegacze zajęli wszystkie hotele, znacznie mniej liczne niż zakładaliśmy. Na szczęście zadziałała życzliwość miejscowych (lub tez ich chęć zarobku). Wykonana z Szymonem „akcja nocleg”, podczas której odwiedzaliśmy różne domy, przemieszczaliśmy się pieszo i na motocyklach, rozpisywaliśmy, w którym domu możemy spędzić którą noc, zakończyła się sukcesem. Trzy noce pod Bromo sprzyjają klubowej integracji. Koczujemy w jednym pokoju, gdzie oprócz trzech łóżek jest już tylko miejsce na plecaki. Łazienki typowo indonezyjskie, bez kabin prysznicowych, bez spłuczek, zastępowanych przez beczki, z których kubełkiem nabiera się wodę. Tym razem na szczęście gospodarze zainwestowali w sedesy, bo często trafiamy na tzw. toalety narciarskie.

jawa1 250 jawa1 275 jawa1 324

>>GALERIA ZDJĘĆ LIST 2<<