Relacja biegowa Malwiny z Austrii, wakacje 2012

Relacja biegowa Malwiny z Austrii, wakacje 2012

IMG-20120916-00246Teraz, podczas roztrenowania, przyszedł czas na podsumowanie mojego wakacyjnego wyjazdu do Wiednia. Oczywiście pod kątem biegowym.

Będąc w tym pięknym, pełnym przepychu i majestatu mieście na 3-miesięcznym stypendium medycznym, postanowiłam wykorzystać czas wolny od uczelni i codziennych obowiązków na poznanie kultury biegowej i ogólno-sportowej w Austrii. Już w pierwszy weekend mojego pobytu okazało się, że rozpoczyna się wakacyjny cykl biegowy pt. ” Letni Puchar Wiednia”. W ramach cyklu zawarte były 4 biegi- 2 po 10km i 2 po 21km (lub 7km- wtedy zamiast 3 pętli jedna). Bez wahania zapisałam się na wszystkie wyścigi, wybierając opcję 2x10k+2x21k.

Pierwsze zawody na dystansie 21km odbywały się na Praterze tj. w parku wiedeńskim, położonym niedaleko Dunaju oraz Stadionu Narodowego. Prater to jedno z najbardziej znanych i chętnie odwiedzanych miejsc Wiednia, kiedyś będące terenem realizacji łowieckiej pasji  Habsburgów. Obecnie Prater w weekendy pełen jest biegaczy, kolarzy, rodzin, a także wszystkich spragnionych aktywnego wypoczynku, tak bardzo kojącego po minionym tygodniu.

1. bieg, czyli półmaraton odbył się w dość ciężkich warunkach tj. w temperaturze ponad 30 stopni, w pełni słońca, co było tym bardziej nieprzyjemne, że park znajduje się w centrum miasta, gdzie temperatura odczuwalna  przekraczała 35stopni… Trasa stanowiła 3 okrążenia po 7km, z 5 punktami odżywczymi – początkowo miało ich być 3, lecz ze względu na aurę pogodową organizatorzy zdecydowali się zwiększyć  ich ilość. Ot, taka forma reakcji samozachowawczej-aby uniknąć omdleń i innych kłopotów na trasie. Pomimo niewielkiej liczby uczestników (około 200)  poziom był wysoki- co jak później się okazało wynikało z faktu, że wszyscy byli zawodnikami lokalnych klubów biegowych i triatlonowych. W tym ja- jako reprezentantka egzotyczno w tych rejonach brzmiącej nazwy klubu „Szakale Bałut Łódź” 😉

Zadowolona (czy zziajana? już nie pamiętam!) , po ukończeniu pierwszego biegu, poznałam ekipę austriackich triatlonistów, którzy opowiedzieli mi o niesamowitym biegu półmaratońskim pod Wiedniem- w mieście Wachau. Szybka trasa wzdłuż Dunaju i pola winorośli dokoła- to brzmiało zachęcająco! Zdecydowałam się na wspólny start z nowopoznaną ekipą. Na przygotowania miałam do połowy września, czyli ponad 2 miesiące.

 Sommerlcup2012III_221a SommerlcupIV2012_98a

Kolejnym biegiem w ramach Letniego Pucharu było 10km w parku Donaupark, znajdującym się na wyspie pomiędzy Dunajem, a tzw. „kanałem”  Neue Donau. To sztucznie stworzone kąpielisko z nieomal krystaliczne czystą wodą, czyli tzw. „kanał” jest idealnym miejscem na orzeźwienie w okresie wakacyjnym, a szczególnie po zawodach. W 2. biegu wzięło udział więcej osób- widocznie tym razem o frekwencji zadecydowała lepsza pogoda. Miała ona także wpływ na zwyżkę poziomu zawodów. Aż miło!

Kolejny 3. bieg był powtórka biegu pierwszego- tj. 21km w Praterze, a bieg 4. drugiego, a więc 10km w Donaupark. Z każdymi kolejnymi zawodami poziom szybował w górę. Ja także poprawiałam swoje wyniki, lecz jednocześnie rósł mój podziw (i obawa!) dla konkurentek, które zdawały się być niedoścignione.

Ostatecznie w podsumowaniu Letniego Pucharu Wiednia, okazało się, że mój poziom został oceniony na 2. miejsce w kategorii głównej kobiet. Warto było przetrwać trudy pogodowe oraz rywalizację z walecznymi Austriaczkami. Puchar zrekompensował mi wszelkie niedogodności!

 SommerlcupIV2012_151a SommerlcupIV2012_207a

Przede mną pozostawało jeszcze jedno wyzwanie rzucone Austrii i Austriakom- Półmaraton w Wachau. Bardzo pochłaniająca mnie w tym czasie jazda rowerem szosowym po zróżnicowanych-od nizinnych do górzystych-regionach Austrii  wpłynęła na moje lekkie zaniedbanie treningu biegowego. Dlatego też zawody biegowe była dla mnie dość dużym wyzwaniem.

 IMG_5122 _Snapseed IMG_5153 _Snapseed

W końcu nadszedł 16 września, wczesna pobudka przed 5 i wspólny, zapewniony przez organizatora, przejazd pociągiem- „tylko dla biegaczy”  do Wachau. Tym razem pogoda sprzyjała- było słonecznie i optymalnie ciepło, a atmosfera zawodów i radosny nastrój zawodników nastawiały optymistycznie. Poddenerwowana, z poczuciem żądzy wypełnienia rzuconego sobie wyzwania pokonania dotychczasowego czasu w półmaratonie i ustanowienia nowego rekordu życiowego- właśnie tam, w Austrii- wraz z ponad 10 tysiącami biegaczy, wystartowałam.

Trasa rzeczywiście nie była trudna, bez większych przewyższeń- jedynie z kilkoma niegroźnymi podbiegami. Wśród tłumu zauważyłam swoją konkurentkę z Wiednia- zdobywczynię 1. miejsca w

Letnim Pucharze. Starałam się nie tracić jej z oczu, co nie było najłatwiejsze, biorąc pod uwagę jej mocne, równe tempo. Marzyłam jak wspaniale byłoby ją pokonać, po jej triumfie w Wiedniu.

Gdy dobiegaliśmy do mety, temperatura oscylowała już w okolicach 30 stopni. Sama już teraz nie wiem jak, ale udało mi się na ostatnich metrach przyśpieszyć i… zrealizować swój cel. 1:36:40 i nowa życiówka.

A marzenie pokonania Austriaczki pozostaje nadal do spełnienia…

Szakal(ica)

Malwa