Cross Triathlon Szczytno 2024: możliwości, a nie przeciwności!

Cross Triathlon Szczytno 2024: możliwości, a nie przeciwności!
Cross Triathlon Szczytno 2024
Możliwości, a nie przeciwności.
To nie był planowany start. W piątek ok. 8 Paula pisze do mnie: „czy jest tu pozytywny szaleniec? Pewnie, a co? Foka ma opłacony start w zawodach triathlonowych w Szczytnie, ale nie zamierza brać udziału… Czy nie masz ochoty pojechać?” Wpisowe i transport jest. Wyjazd z soboty na niedzielę i powrót w poniedziałek. Brzmi cudnie, ale…
Poniedziałek w pracy od 5, remont na głowie, oddanie najemcom mieszkania itp. itd. Milion rzeczy do ogarnięcia. Aaaaa. Przecie się nie rozerwę!
Rozmowa z samym sobą. Chcę. Bez ciśnienia. Dla siebie. Dla zabawy. Żeby wreszcie wyluzować głowę. Poczuć startowe endorfinki.
Czy biegałem? Nie!
Czy pływałem? Nie!
Czy jeździłem na rowerze? Tak! Codziennie do pracy i z powrotem, po 5km. Plus czasem logistyka użytkowa: urząd, ZUS, bank, mechanik. Max 20-30km po mieście, raz na dwa-trzy tygodnie.
To co wystarczy? Nie wiem, ale chcę się dowiedzieć.
Rozmowa z partnerką, mam zielone światło. Dziękuję i…
Rozkminka. Tak, ale tylko niedziela.
Ostateczna decyzja zapadła w sobotę ok. 15.
Kruca bomba mało czasu…
Dobra, to teraz muszę w logistykę. Ostatni triathlon? Stryków, wrzesień 2017. Co ja potrzebuję? Pianka, okulary, rower, pas na nr startowy, buty do biegania? Śpiwór, strój kolarski/trisuit, hmm… coś jeszcze?
1
Cross Triathlon Szczytno. Co to w ogóle jest za impreza?
Sprawdzam filmiki w necie. Trasa rowerowa po lesie piachu i dookoła jeziora DDR. Idealna trasa pod gravela. Po ostatnim szlifie, gravel nadal nie do końca sprawny. Brak prawej manetki, czyli brak tylnego hamulca i tylnej przerzutki. Gravel odpada. Pozostaje MTB… no chyba, że wezmę białego Wigruska 😉 Eeeee nie. To poważna impreza, a nie Triathlon Januszy i Grażyn. Na szczęście MTB po jesieni jest tylko trochę ubłocony. Stoi niedotykany od pół roku w garażu.
Bieg dookoła jeziora po kostce brukowej. Buty zostały na Bazie w Muszynie, ale czy są potrzebne? Decyzja. Biegnę boso albo idę. Zobaczę jak będzie. Mam nadzieję, że w regulaminie nie ma nic o konieczności biegania w butach. No bo kto czyta regulaminy 😉 Pływanie. Pianka w domu w Łodzi. Okulary w pracy w SNG… czyli dodatkowa logistyka.  Na kurs do pracy ostatecznie zabrakło czasu. Na szczęście Paula już na miejscu i użycza mi swoich zapasowych. Leżą świetnie, a woda nie wlewa się do oka :) Dla mnie bomba!
15:15 Mrówka. Kupić materiały do remontu
16:00 Prysznic
16:30 Jedziemy kibicować nowożeńcom
17:00 Gratulacje dla Piotra i Natalii
18:20 Zakupy w Porcie
20:00 Ogarnięcie mieszkania pod wynajem. Zabranie pianki i pasa
21:30 Przekazanie kluczy i szybko do domu
23:00 Serwis roweru. Krótka przejażdżka. Obniżenie siodełka. Mam na czym jechać!
Pakowanie plecaków, prysznic i 23:45 do łóżeczka. Załapię parę godzin snu i…
O 23:47 telefon od Foki z wesela. Dasz radę przyjechać na 0:30? Myślałem, że się zdążę kimnąć ze dwie godzinki. Będę!
Punkt 0:30 odbieram weselników z Ksawerowa i wbijamy się na S14. Całą drogę leje deszcz. Przynajmniej nie będzie za gorąco. 4:30 wbijam się w śpiworek w przyczepie na działce Pauli i Foki w Purdzie. Pobudka 6:45. Szybka herbata i tortilla. 7:45 odbieramy w Szczytnie pakiety.
Ładujemy rowery i cały majdan do strefy zmian. Czy ja tu wszystko mam? Ostatni przegląd. Chyba tak.
Odprawa. Dość chaotyczny opis i ostrzeżenie o jakimś słupku, ale ponoć dobrze oznakowanym.
Dwie pętle w wodzie z wyjściem na plażę, razem 950m. Cztery pętle na rowerze, razem 45km. Dwie pętle biegiem wokół jeziora, razem 10,5km. Chyba się nie pogubię.
Kontrolna toaleta. Wbijam się w piankę pierwszy raz od czterech lat.
2
9:00 Show time. Startujemy!
Pływanie. 23:27 (20/38)
Fale co 4s. Startuję w ostatniej fali ok. 30s za Paulą. Pierwsze 100m kraul, potem żaba. Trochę za szybko, przyśpieszony oddech, łapię kilka łyków syfiastej wody. Tfu. Wolniej, równiej, długie wyłożenie, głowa w poziomie, nogi równo, trzymaj kierunek na boję, ręce szerzej. Koryguję, po kolei, każdy element. Zaczynam wyprzedzać. Wybieg z wody i druga pętla. Teraz lepiej. Spokojny i równy rytm. Wybiegam z wody razem z Paulą. Biorę okulary od Foki i biegiem do T1.
T1. 3:30 (29/38)
Zdejmuję czepek, zrzucam piankę. Ewidentnie brak wprawy.
Zakładam: koszulkę Szakalową, kask, nr startowy, Buty SPD, plecak. Wszystko mokre.
3
Rower. ok 1:56:00 (19/38)
Pierwsze kółko to rozeznanie. Drugie rozeznanie innych linii. Trzecie wybór najlepszych mikro wariantów. Czwarte ciśniemy do mety.
Jedzonko. Po pierwszym i drugim kółku wciągam żela ALE. Po trzecim baton orzechowy. Po czwartym żel i drugi żel na dojeździe do mety. Po drugim kółku, niedaleko Foki zrzucam plecak. Po co ja go w ogóle brałem? W połowie czwartego kółka wyprzedza mnie zawodnik z nr 28. Nie spodziewałem się tego na tym etapie. Musi być mocny kolarz. Trzymam go w zasięgu wzroku. Ale odjeżdża mi kiedy zjadam ostatniego żela.
T2. ok 1:30 (15/38)
Zostawiam: rower, kask, ściągam buty SPD  i w sumie mogę biec.
4
Bieg. ok 60:00 (31/38)
Organizatorzy nie reagują na brak butów. Uff.
Wycieram twarz z wody i strącam okulary. Wypada jedno szkło. Biegnę z nimi w ręku.
Zawodnika z nr 28 doganiam po ok 1km. Sebastian. Dominik.
– Aleś pocisnął koncówkę na rowerze!
– Bo ja tylko na rowerze jeżdżę :)
Biegniemy razem. Gadka się klei. Robimy pierwsze kółko razem. Spokojnie.
Na drugim do Sebastiana dokleja się jego kumpel, a ja powolutku oddałam się.
Zostawiam uszkodzone okulary Foce i lecę dalej.
5
Tempo? Zegarka brak. ok. 5:30. Równa kostka brukowa, stopy nie bolą. Łydki się spinają. Kilka osób mnie wyprzedza. Bez spinki. Szacun za bieg na boso.
Ostatnie 500m delikatnie przyśpieszam i mamy to! Meta i czas łączny 3:24:15 i miejsce 27 na 38. Czuję się nadzwyczaj dobrze.
Jeszcze żarełko. Reklamacja wyników, bo nie ma mnie na liście osób, które ukończyły zawody. Pytanie od jednego z orgów: boso to tak miało być czy butów zapomniałeś? Wszyscy się zastanawiają. Tak miało być!
6
Wracamy do Purdy na godzinkę snu i do Zgierza. Po drodze kebab i szkwał. Wiatr i deszcz, a potem słoneczko.
23:45: rozmowa, kolacja, prysznic i już o 1:00 melduję się na poduszeczce. Pobudka 4:15 i już o 4:57 podbijamy kartę na zakładzie.
Szaleństwo, ale jakie pozytywne!
Dziękuję… Pauli i Foce, za wspaniałą niedzielę. Dawno się tak dobrze nie bawiłem.
Dziękuję… Annie, za zrozumienie i brak focha.
Dziękuję… sobie za ostatnie trzy lata. Pracę nad ciałem, wewnętrznym leniem i ADHD.
Czytelnikom, dziękuję za poświęcony czas i ruszcie d… NO!
Hej!
Szakal Bosy
Dominik