Szakale w tęczowej krainie lodu. Początek – Relacja 1

Szakale w tęczowej krainie lodu. Początek – Relacja 1

Islandia, kraina lodu, bo w zasadzie tak tłumaczy się nazwę tego kraju, to najdalej na zachód położona stolica Europy i zarazem najbardziej na północ wysunięta stolica świata (nawet stolica Grenlandii – Nuuk, położona jest bardziej na południe). To też jedyne w świecie miejsce gdzie można jeszcze znaleźć ludzi wierzących w… elfy, gnomy i inne żyjące w skałach stworki. Do tej pory zdarza się, że przed rozpoczęciem budowy jakiegoś obiektu sprawdza się, czy przypadkiem nie jest to teren zamieszkały przez tego typu miniaturowe istoty.

Jeżeli chcieć podróżować po zatłoczonych ulicach, Islandię wpiszmy na ostatnie miejsca naszej listy. Tutaj, z blisko 300.000 mieszkańców, prawie 1/2 mieszka w stolicy, a reszta rozlokowana jest po niewielkich miasteczkach. Islandia to nie tylko wspaniała natura. To kraj ciekawy również pod innym względem. Na przykład nazwiska Islandczyków są tworzone od imienia ojca. Po narodzinach rodzice nadają dziecku imię, a nazwisko tworzy się dołączając do imienia ojca końcówkę oznaczającą syna (son) lub córkę (dottir). W ten sposób w rodzinie złożonej z ojca, matki i dwojga dzieci przeciwnej płci każda osoba będzie miała inne nazwisko.

To też kolejne miejsce, które będę miał przyjemność przemierzyć wspólnie z Martą, Beatą i Maurycym (ładującym akumulatory przed GSB), a zarazem kolejna stolica, którą dopiszę do listy ukończonych maratonów w państwach Europy. Maraton & Travel lub Travel & maraton, bo tym razem podróży będzie sporo, a grafik napięty jak brzuchy po pasta party. Na Islandii można spędzić tydzień, dwa albo i 4 i nie zobaczyć wszystkiego. Ilość wulkanów i gejzerów jest tu tak duża jak ilość pijanych w sobotę na Piotrkowskiej.

O ile uda nam się: mnie i Marcie dotrzeć (Maurycy z Beatą dolecą następnego dnia)… Nawet dobrze nie postawiliśmy stopy na lotnisku, a dostajemy informację o ponad 2,5 godzinym opóźnieniu. Bagaż do odprawy przyjęli, przeszło 30 kg, z takim ekwipunkiem jeszcze nie podróżowałem. W bagaż podręczny wpakowałem standardowe najważniejsze rzeczy, czyli… ciuszki biegowe, natomiast w rejestrowany jedzenie, które miało starczyć na pierwsze kilka dni, gdyż ceny są tu słone jak islandzkie ryby. Na Islandii pojęcie „tani” nie istnieje. Jeszcze zanim się tam dotrze, powinno się tymczasowo wykreślić to określenie ze słownika. Jak porównać ceny w Polsce i Islandii, różnice niektórych produktów sięgają nawet kilkuset procent!

Lądujemy przed 3 w nocy, czyli w Polsce blisko 5. W normalnych okolicznościach pewnie padałbym na twarz, ale jestem naładowany adrenaliną. Na lotnisku odbieramy auto i ruszamy złapać kilka godzin snu.

Pierwsze dni, do czasu maratonu, nocujemy w Reykjaviku, lecz zwiedzanie miasta planujemy tylko pierwszego dnia. Reykjavik, zwany „zatoką dymów” od pary unoszącej się nad gorącymi źródłami, stanowi dobry początek i zakończenie przygody z wyspą. Pierwszym osadnikiem, jak znaleźć u źródeł i to nie tych wodnych, był Ingólfur (imię to oznacza królewskiego lwa) Arnarson. Pradawnym wikińskim zwyczajem, zbliżawszy się do lądu, wyrzucił za burtę „słupki tronowe”, które stanowiły część tzw. krzesła wikinga. Wiking miał się osiedlić w tym miejscu jakie wskażą bogowie czyli, gdzie woda wyrzuci słupki na brzeg. Dwoje z jego niewolników przeszukiwało potem wybrzeże jeszcze przez trzy lata, zanim znaleźli wyrzucone słupy. Mała zatoka wkrótce stała się Reykjavíkiem.
Dziś, pomnik jegomościa spotkać można w parku Arnarholl, w pobliżu głównych atrakcji miasta.

IMG_20230816_110823

IMG_20230816_112244

***

Choć Reykjavik jest stolicą, to nie czuć w nim „wielkiego świata” a ton spokojnego życia z nieco większym ruchem, z racji przemierzających centrum turystów. Być może jest wynikiem tego, że nie ma tutaj wielkich i obleganych zabytków.

Pierwsze kroki skierowaliśmy do Höfði, zabytkowego drewnianego domu w północnej części stolicy, w którym w dniach 11-12 października 1986 miało miejsce spotkanie prezydentów Ronalda Reagana i Michaiła Gorbaczowa. To tutaj, jak się uważa, spotkanie obu panów było początkiem końca zimnej wojny. Nieopodal Höfði spotkanie historii ze sztuką współczesną – rzeźba Sun Voyager. W zamiarze artysty rzeźba stanowi łódź snów lub odę do Słońca. Artysta chciał w nim przekazać obietnicę nieodkrytego terytorium, marzenie o nadziei, postępie i wolności… choć przewodnik Lonely Planet sugeruje skojarzenie z dziesięcionogim żukiem wyczołgującym się z morza. Jeżeli o sztuce współczesnej mowa, to nie brak tu murali, które Szymon namiętnie fotografuje i kilka kolejnych, właśnie tutaj, zaliczył do swojej kolekcji.

IMG_20230816_112415 IMG_20230816_123433 IMG_20230816_125121 IMG_20230816_125251 IMG_20230816_131024 IMG_20230816_133557 IMG_20230816_135555 IMG_20230816_171555 IMG_20230816_190442

Niedaleko znajduje się Harpa, imponujący szklany budynek w pobliżu Starego Portu w Reykjaviku, będący salą koncertowo-konferencyjną. Warto przeznaczyć kilka chwil na ten budynek z racji jego architektury, mogąc go podziwiać zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz oraz zrobić wspaniałe zdjęcia.

Kiedy kilometry w nogach dawały już o sobie znać, po obejściu muzeum Fallusów (tak dobrze czytacie, jest tu wystawa „klejnotów” samców niemal z całego królestwa zwierząt), tęczowej ulicy czy Hallgrímskirkja – kościoła, który wznosi się na wysokość 73 metrów (na szczyt wieży na szczęście wjeżdża winda a z niej rozpościera sie widok na całe miasto) mogliśmy się udać na relax – czyli Błękitną Lagunę (Blue Lagoon). Jest to sztuczny zbiornik, a ściślej – basen wypełniony wodą z oceanu, podgrzaną w efekcie przesączenia jej pod pokładami lawy. Jeżeli napisać, że jest to jedna z głównych atrakcji Islandii to obok można dać znak równości do kolejek ludzi, nam na szczęście dzięki wcześniejszej rezerwacji, udało się przejść bez dłuższego oczekiwania. Bladoniebieska tafla wody nad którą unoszą się obłoki pary, daje kontrast do otaczających to miejsce czarnych pól lawowych pokrytych zielonym mchem.

IMG_20230816_154516 IMG_20230816_160129 IMG_20230816_165618 IMG_20230816_171100 IMG_20230816_205428 IMG_20230816_205734

Po ponad 2 godzinnym spa, maseczce na twarz, zimym piwku, zrelaksowani i wypoczęci mogliśmy ruszyć na lotnisko po przybyłych dzień później Beatę i Maurycego. Czym juto nas zaskoczy Islandia?