Bonjour Paris! Czyli Szakalica Malwina na półmaratonie we francuskiej stolicy

Bonjour Paris! Czyli Szakalica Malwina na półmaratonie we francuskiej stolicy
 logo-zawodĂłw-300x225Po debiutanckim starcie w Półmaratonie Szakala w październiku 2011 na miejsce kolejnych zawodów ,  już jako rochę bardziej doświadczony świeżak, wybrałam się do Paryża.
…A tak naprawdę nie był to od początku mój pomysł-do wspólnego startu we francuskiej stolicy zachęcili mnie znajomi Holendrzy, którzy biegając w licznej grupie, wspierają rodzimą organizację charytatywną.
Już w momencie zapisów tj. w listopadzie 2011 było widać, że jest to bieg cieszący się dużym zainteresowaniem- mój numer startowy na kilka miesięcy przed zawodami wynosił 16069, a limit osób określony został na 30 tysięcy zawodników i w połowie grudnia zapisy zostały zamknięte.
Do Paryża dotarłam 2 dni przed zawodami-tak aby trochę poznać miasto, odebrać pakiet startowy i oswoić się z trasą. Do odbioru pakietu wymagane było aktualne zaświadczenie lekarskie, potwierdzające że nie mam przeciwwskazań do uprawiania sportów wytrzymałościowych i że mogę wziąć udział w Jubileuszowym 20.Półmaratonie w Paryżu.
Sam pakiet okazał się przyjemnym prezentem od organizatorów, którzy pozakoszulką dla zawodnika pomyśleli także o dodaniu żeli energetycznych, anglojęzycznej prasy biegowej, gąbki i ręczniczka na nadgarstek. Z takim ekwipunkiem i w doborowym towarzystwie gotowa byłam na start!
W niedzielę 4 marca wśród kolorowego tłumu(kolor koszulki oznaczał czas, na który się biegło-ja zdecydowałam się wystartować w Szakalowym t-shircie) odnalazłam swoją strefę czasową i po dynamicznej rozgrzewce w rytm muzyki jak z parkietu, punktualnie o 10 wystartowała czołówka.
Ja musiałam odczekać 9 minut zanim udało mi się dotrzeć do linii startu, jednak już od pierwszych kilometrów zaskoczona byłam ilością dopingujących nas kibiców. To był dopiero początek niespodzianek- już na 2.kilometrze pojawiła się orkiestra, grająca dla nas muzykę klasyczną, potem przy trasie pojawił się jeszcze band rockowy, popowy, rapowy, a także mogliśmy podziwiać występ tancerzy breakdance’a. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam!
Czułam się tak, jakby całe miasto i jego mieszkańcy zorganizowali się specjalnie dla nas, tak by uczynić ten bieg niezapomnianym. Dodatkowo co jakiś czas podbiegali do mnie zawodnicy salutując „Vive la Pologne”! Poczułam się dumnie, mając na koszulce napis „Poland”
Z kwestii technicznych, warto wspomnieć o punktach odżywczych (banany, pomarańcze, woda i izotoniki), które rozmieszczone zostały co 5 kilometrów. Minusem była butelkowana woda, którą należało samemu odkręcić, co nawet przy niewielkim zmęczeniu okazało się dość uciążliwe.
Po przekroczeniu mety z nową życiówką (1:45:29), od razu dostałam płaszcz przeciwdeszczowy z logiem wyścigu i medal. Mogłam także posilić się rodzynkami, bananami, pomarańczami i jabłkami dostępnymi w nieograniczonych ilościach, a  izotoniki i woda pomogły mi ugasić pragnienie.
Generalnie oceniając, bieg był bardzo udany i warto było w tym celu pojechać do Paryża- dla mnie niewątpliwie była to najwspanialsza impreza biegowa, jednak zgodnie z tym co powiedzieli mi poznani po biegu Francuzi- jeśli chce się zobaczyć NAPRAWDĘ dobry bieg z perfekcyjną organizacją to mekką jest maraton w Nowym Jorku.
Czas zatem zacząć trening!
Pozdrawiam i życzę powodzenia w zbliżającym się sezonie!
Malwa