Listy z podróży po Wietnamie – 2
„WĘDRUJĄC PO OKOLICACH DANANG”
Accenture Vietnam Marathon Expedition 2017
Danang. Spore miasto w środkowym Wietnamie. Tu będziemy biegać.
Z Ho Chi Minh City dotarliśmy tu samolotem, loty krajowe nie kosztują dużo, zresztą taksówki też są dość tanie. Dwa przedmaratońskie dni przeznaczyliśmy na zwiedzanie okolicy.
W piątek zawitaliśmy do My Son (wym. mii-son), tysiącletnich ruin świątynnych kompleksów, podobnych do sławnego Angkor-wat w Kambodży oraz Barabudur w Indonezji (podobieństwo to stwierdzają przewodniki, a my możemy tylko z tym się zgodzić, gdyż oba te zabytki Szakale podziwiały podczas poprzednich biegowych eskapad).
W sobotę gościło nas Hoi An, znane z klimatycznego starego miasta, z uliczkami starych domów, świątyń i sławnym drewnianym japońskim mostem. Gorąco panowało tam wielkie i – na dodatek – był to pierwszy dzień bez deszczu. Hoi An pełne było turystów, wśród których Europejczycy wcale nie stanowili pokaźnego odsetka. Nam miejsce to będzie się kojarzyło z pyszną kawą pitą na chodniku, gdy siedzieliśmy na plastikowych taborecikach dla przedszkolaków.
Już mamy numery startowe. Odebraliśmy je w sobotę rano. Biuro okazało się być bardzo kiepsko zorganizowane, ze zbyt małą liczbą stanowisk obsługujących różne dystanse. W gorącu przyszło nam odstać ponad godzinę w kolejce. Za to liczni konkurenci oraz spiker zawodów zwrócili uwagę na nasze rzucające się w oczy koszulki „Accenture Expedition” . „Z Polski?” „Specjalnie do Wietnamu na maraton?, no, no….”. Cóż, trzeba będzie jutro pokazać chłopakom trochę europejskiego biegania.